"Koty"

To film, który w ostatnim czasie wywołał lawinę dyskusji, chciałabym więc podzielić się moim zdaniem w tym temacie. Powstał on na podstawie kultowego musicalu, który odniósł ogromny sukces zarówno na West Endzie, jak i Broadwayu. Fantastyczną muzykę skomponował Andrew Lloyd Webber, a najbardziej znaną piosenką jest "Memory". Musical opisuje trwający całą noc bal Jellicle Cats, na którym ma zostać wybrany kot, który otrzyma nowe, wymarzone życie.


Starałam się mieć neutralne podejście do filmu, mimo wielu krytycznych recenzji, jednak nie zaskoczył on mnie zbytnio pozytywnie. Zaczynając od samych animacji, które czasami się rozjeżdżały przez co trudniej było się zaangażować w fabułę. Sam pomysł ludzkich twarzy na pyszczku kota jest dość kontrowersyjny, niektóre wyglądają dość niepokojąco i jest ciężko uwierzyć w prawdziwość uczuć, które mają wyrażać. Ja wiem, że oryginalnie był to zamysł spektaklu, ale w teatrze aktorzy nie są widoczni w takim przybliżeniu i to aż tak nie razi odbiorcę. Uważam, że powinni wziąć kwestie estetyczne również pod uwagę decydując się na ekranizację. Z drugiej strony przez to, że futra były nakładane przez animację, która nie zawsze nadążała za tancerzami, ciężko było podziwiać wspaniałe układy choreograficzne. Osobiście w musicalach najbardziej lubię taniec i szczerze mam go niedosyt po seansie tego filmu.


Kolejna kwestia to fabuła, moim zdaniem jest ona za bardzo teatralna, a mało filmowa. Składa się ona z różnych występów przez które poznajemy kolejne koty. Uważam, że jeśli zdecydowali się na ekranizację powinni trochę dostosować fabułę do tego medium, jednak rządzi się ono innymi prawami niż teatr. Każdego bohatera poznajemy bardzo pobieżnie i trudno jest się z nimi przez to utożsamić.


Ale teraz trochę o pozytywach, czyli muzyka. Każda piosenka szybko wpada w ucho i daje dużo emocji, zdecydowanie więcej niż jakiekolwiek inne interakcje pomiędzy bohaterami. Idealnie zbilansowane są piosenki zabawne, jak i te smutniejsze. Największą perłą tego filmu jest Jennifer Hudson, jej głos idealnie pasuje do "Memory" oraz jej postać jest bardzo emocjonalna, szkoda tylko, że trudno uwierzyć w autentyczność tych uczuć, gdy odczytujemy je z "pyszczka".


Podsumowując, film nie jest zachwycający, ani nie wnosi nic nowego, jednak muzyka zdecydowanie jest niesamowita. Polecam każdemu chociaż przesłuchać soundtrack, jeśli nie wybierzecie się na film. Mimo wielu wad tej ekranizacji, myślę, że będę do niej jeszcze wracać w formie "guilty pleasure", ponieważ jednak jakieś pozytywne, ciężkie do nazwania uczucie pozostaje po tym seansie.


A Wy widzieliście film? Jakie są Wasze wrażenia?

Komentarze

Popularne posty